„W sądach nie ma pracy w godzinach nadliczbowych” – zawsze tak słyszymy, a jednak praca musi być wykonana, statystyki są coraz bardziej rozbudowane, coraz mniej czasu na ich przygotowanie i wydawałoby się, że wszystko funkcjonuje dobrze, bo powierzone zadania wykonywane są na bieżąco. Jednakże nikt nie pyta: „kiedy to robicie???”, tym bardziej że są problemy kadrowe.
Ano tak to się dzieje drogi czytelniku, że grono pracowników odbija kartę po zakończonych godzinach pracy i wraca po cichutku „tylnymi drzwiami”, aby dokończyć pracę, często siedząc do późnych godzin wieczornych. Taki pracownik zdobywa duży szacunek od swoich przełożonych, ale przez krótki czas i na szacunku się kończy, bo szybko się o tym zapomina. A z czasem w pracownikach rośnie poczucie niesprawiedliwości, ogólnego niezadowolenia, złości i poczucie, że okrada się ich z pieniędzy i wolnego czasu. Wszyscy musimy dorosnąć do naszych praw. Skoro jest potrzeba nadrobienia zaległości, to róbmy to na tzw. legalu, za zgodą przełożonego. Musimy przestrzegać obowiązującego nas czasu pracy, bo w przyszłości będziemy rozżaleni, możemy nawet ponieść konsekwencje dyscyplinarne w razie kontroli czasu pracy (upomnienie, nagana), a powinniśmy być przede wszystkim zadowoleni. Musimy sami siebie zacząć szanować. Kierownicy i dyrektorzy w sądach doskonale znają problem ukrywanych godzin nadliczbowych, odwracają głowę, jakby o niczym nie wiedzieli, tylko od czasu do czasu robi się małe zamieszanie, jak ktoś się zwalnia z pracy, bo ma już dość i idzie do sądu pracy o wypłatę godzin nadliczbowych. Nie możemy godzić się na sytuację, że tylko dzisiaj, ten jeden raz zostanę, bo mam dużo pracy i dokończę ją, bo to „tylko dzisiaj” trwać może przez wiele dni w roku. Pracy przybywa, rąk do pracy nie. Na co dzień borykamy się
z dylematami, od czego zacząć, co jest pilniejsze, a co może poczekać. Dlatego najpierw zgoda bezpośredniego przełożonego, a później praca po godzinach. NIE ZA DARMO! – za czas wolny w zamian za nadgodziny lub ich wypłatę.
I tak zostaliśmy „wyjątkowo” potraktowani przez ustawodawcę, który za pracę w godzinach nadliczbowych na podstawie art. 30 ust. 2 ustawy
o pracownikach urzędów państwowych w zw. z art. 18 ustawy o pracownikach sądów i prokuratury, zapewnił nam gorsze warunki wypłaty wynagrodzenia za godziny nadliczbowe niż przewiduje ustawna nadrzędna, czyli kodeks pracy. Urzędnicy państwowi dostają jedynie wynagrodzenie za czas pracy w godzinach nadliczbowych w przeciwieństwie do pozostałych zatrudnionych na podstawie umów o pracę, którzy dostają dodatkowo dodatki wymienione w art. 1511§1 kp. Nie ma co się nad tym doktoryzować, ponieważ w niewielkiej liczbie sądów płaci się za nadgodziny, za to w większości można skorzystać z tzw. dobrodziejstwa, jakim jest wolne w zamian za godziny nadliczbowe. Niestety tutaj pojawia się mały problem: kiedy odebrać czas wolny za nadgodziny? Skoro wolnego nie ma jak odebrać, bo szafa puchnie od akt, a my nie jesteśmy w stanie wykonywać pracy na bieżąco, a po wolnym będzie tylko gorzej, bo trzeba będzie pracować jeszcze dłużej w nadgodzinach, żeby wykonać zaległą pracę z dni wolnych i tak koło się zamyka. (Karolina Matyjas)